poniedziałek, 15 lipca 2013

Jasienica jak Wilkowyje

ks. Lemański i parafianie (foto. PAP)



Włączam ja sobie rano telewizor, a tam relacja na żywo z Jasienicy. Komisja z Kurii przyjechała  z księdzem administratorem przejąć od ks. Wojciecha Lemańskiego parafię. Wszystko zgodnie z dekretem abp. Hosera. Patrzę o oczom nie wierzę, proboszcz sprzeciwia się decyzji swojego przełożonego, kłoci się z posłańcami biskupa i mówi, że jak chcą mogą przyjechać jutro, a on się nigdzie nie wybiera. Dodatkowo sypał jakimś przepisami prawa kanonicznego i publicznie zarzucał kłamstwo jednemu z księży przybyłych w imieniu biskupa i z dekretem od niego. A wokół swojego proboszcza stała chyba cała wieś. Przekrzykiwali się, rzucali swoje racje, bronili swojego proboszcza jak niepodległości. Patrzyłem i czekałem kiedy chłopi wezmę gości z Warszawy na widły i wyniosą poza granice wioski! Ks. Lemański chyba też się zorientował do czego wszystko zmierza i nagle się ulotnił. Za wygraną dała też delegacja. Wsiedli do (chyba) Fiata Punto i odjechali. Miałem nieodparte wrażenie, że oglądam kolejny odcinek serialu "Ranczo". Przysięgam. Tylko obsada była inna, ale wszyscy grali swoje role Oscarowo. Brakowało mi jedynie wójta, Michałowej i Amerykanki. Chociaż nie wykluczam, że gdyby jeszcze chwile się boksowali to i jakiś Czerepach oraz pani Lodzia by się ujawnili. Celowo odkładam na bok zasługi i poglądy głoszone przez księdza Lemańskiego i jego zżycie z parafią i ludźmi, ale muszę zadać kilka pytań. Fundamentalnych. Co on sobie myślał? Na co liczył? Wyobraził sobie, że wygra z biskupem? Myślał, że biskup nie wie co robi? Że biskup nie zna prawa wg. którego wydaje dekrety? Naprawdę brał pod uwagę, że proboszcz małej parafii wygra z wielowiekową, rozpędzoną machiną Kościoła Katolickiego? Ksiądz Lemański zapomniał jakiej organizacji jest pracownikiem? Każdy wie, że w Kościele nie ma miejsca na dyskusję, że polecenia góry wykonuje się bez mrugnięcia powieką. Taki jest Kościół i już. Czy to się komuś podoba czy nie. Ślubował posłuszeństwo biskupowi i wykonywanie nakazów biskupa jest jego pism obowiązkiem. Nie ma tam miejsca ani na demokrację, ani na dyskusję. Dzięki temu właśnie kościół przetrwał i umacniał się przez 2 tysiące lat. Gdyby każdy ksiądz robił co chce to wszystko zawaliłoby się dawno temu. I on ci biedni ludzie myśleli, że zamkną się w kościele i Hoser zapomni o tym co postanowił? Jeśli tak myślał, to znaczy, że jest bardzo naiwnym księdzem. Naraził instytucję w której pracuje i siebie samego na śmieszność. Przykro było patrzeć jak wyskakuje w drewnianą szabelką przeciw husarii Kurii. W drugiej części dnia albo z kimś porozmawiał, albo sprawę przemyślał i wydał oświadczenie. "W najbliższym czasie przekażę kierowanie parafią wyznaczonemu administratorowi. Wyprowadzę się z domu parafialnego i poza parafią będę czekał na prawomocne rozstrzygnięcie Stolicy Apostolskiej w tej sprawie" - napisał. I Bogu dzięki chciałoby się powiedzieć. 

Kościół powiela legendę o Dawidzie i Goliacie, ale nie mówi, że to było dawno temu i stanowiło raczej wyjątek potwierdzający regułę. Szkoda, że ks. Lemański o tym zapomniał i doprowadził do tego, że patrząc na poranne przedstawienie chwilami miało się wrażenie, że - nie wiedzieć czemu - gra na siebie. 

Nie, nie bronię Hosera. Ma mało o nim i jego przeszłości wiem. Dziwi mnie jedynie, że katolicki ksiądz próbował robić coś wbrew obowiązującej linii jego firmy i myślał, że udzie mu to płazem...

I to wypychanie auta z odjeżdżającymi z Jasienicy księżmi.Żal. Naprawdę.


piątek, 12 lipca 2013

Naga Agnieszka wstydzi się Jezusa?

Agnieszka Radwańska w magazynie "ESPN"

 

No i mamy dyskusję narodową nad rozbieranymi zdjęciami Agnieszki Radwańskiej. Jednak przyznaję, że zawahałem się pisząc słowo "rozbieranymi". Zgoda, tenisistka nie ma na sobie ubrania i troszkę ciała widać. Jak dla mnie naprawdę odrobinę. "Ostrzejszym" elementem tych fotografii jest pupa Isi. I co się stało? Prawicowi publicyści i katolickie organizacje wyszli ze sztandarami. "Nie jest już ambasadorką akcji Nie wstydzę się Jezusa" krzyczą nagłówki tekstów w internecie. Podobno upadła. Głos w "Faktach" TVN na ten temat zabrał oczywiście niezłomny Tomasz Terlikowski. 
 Nagość żony zarezerwowana jest dla męża, nagość męża zarezerwowana jest dla żony.

A jeszcze przed publikacją fotek jeden z księży ostro Radwańską na łamach portalu Fronda krytykował i przestrzegał ks. Drzewiecki:
Jeśli pani Agnieszka Radwańska spotka mężczyznę, który potrafi wiernie kochać i założy szczęśliwą rodzinę, wychowując dzieci w duchu katolickim, czyli zgodnie z Ewangelią miłości i błogosławionej czystości, to sesję zdjęciową, na którą się zdecydowała, będzie chyba chciała ukryć przed bliskimi 

 A! No i nasza ulubiona poseł (nie posłanka) Pawłowicz, która wie co by było gdyby była Radwańską. Wie i o tym mówi! 

 Ja na miejscu Radwańskiej bym się nie rozebrała. Bardzo się jej dziwię, przecież ma wszystko: osiągnęła wielki sukces, jest młoda, ładna, a takie zdjęcia odbierają jej tylko powagę. - mówi "Super Expressowi".


I Bogu dzięki pani poseł (nie posłanko), że nie bierze pani pod uwagę takiej możliwości!!!


 O co tyle krzyku? Nie widać tam ani piersi, ani innych intymnych części ciała Radwańskiej. Jest tyłek, ale tyle samo tego tyłka i nawet więcej piersi widzimy gdy gra. Wtedy dekolt koszulki bywa większy, a i spódniczka podwiewa znacznie mocniej. Nie są to foty ginekologiczne, ani nawet erotyczne.  A ona naprawdę fajnie na nich wygląda. Zdrowo, rześko, apetycznie. Po prostu ładnie. Nie jest też nie do poznania. Takie zdjęcie wyklucza kogoś z grona osób wierzących? 
 Roberta Lewandowski też nie wstydzi się Jezusa. Powszechnie wiadomo o jego przywiązaniu do katolickich wartości. I nikt go nie wyklucza z grona ambasadorów akcji gdy po meczu paraduje bez koszulki z NAGĄ klatą. Pokazuje tę część ciała, której u Radwańskiej nie widać. I co? I cisza. Chłopcom można więcej.

 


Warto dodać, że do tej corocznej sesji zapraszani są tylko bardzo znani sportowcy. Amerykański magazyn "ESPN" w ten sposób honoruje wybitnych zawodników. Wielu z nich marzy o takim zdjęciu, ale prawdopodobnie nigdy takie propozycji nie dostaną. Radwańska to chyba jeden z najbardziej znanych sportowców na świecie. Na głowę bije Justynę Kowalczyk i Adama Małysza. Ich sława sięga tylko Europy. I to nie całej. I tylko zimą :)  Robert Kubica chwile największej sławy ma już chyba za sobą. Nie może my się chociaż przez chwilę pocieszyć, że docenia się naszą rodaczkę? 


Gdyby ja tak wyglądał bez ubrania jak Lwey czy Radwańska to też dałbym sobie zrobić zdjęcia :) 

Bezdyskusyjnie :) 


sobota, 6 lipca 2013

Co to za pedał?


Dzielę się z Wami czymś, co ostatnio mnie absolutnie zachwyciło. Od dawna jestem pod wrażeniem talentu Cezika. Facet z lekką wadą wymowy i nieprzeciętną wyobraźnią muzyczną zwrócił moją uwagę wiele lat temu. Jeszcze wtedy, gdy występował z programie Szymona Majewskiego i śpiewał piosenki od tyłu. Potem okazało się, że to jest przede wszystkim (przynajmniej dla mnie) muzyk, multiinstrumentalista. Gość daje czadu! A piosenką "Co to za pedał?" tylko potwierdził swój geniusz. Nie tylko muzyczny. Okazało się, że facet potrafi napisać piosenkę na podstawie obelg, które na swój temat przeczytał w sieci, dopisał do tego muzykę, nakręcił klip i ma mega hita. W teledysku wykorzystał nicki i zdjęcia krytykantów:) Strzał w dziesiątkę. Chciałbym, żeby zagrozili mu pozwem, wtedy piosenka stałaby się jeszcze bardziej popularna. 

Mam też refleksję na temat internetu. To jest straszny śmietnik :( pożera czas i sprawia, że z ludzi wychodzi małostkowość lub chamstwo. Jadą po wszystkich i po wszystkim. Nie przebierają w słowach bo są anonimowi. Siedzą w tych swoich małych, ciemnych pokoikach, przed monitorami (skojarzenie z "Salą Samobójców" jest właściwe) i wylewają wiadra pomyj na osoby, które coś robią. Lepiej lub gorzej, ale robią. Śpiewają, tańczą, piszą... cokolwiek. Nie, nie jestem za tym, żeby w sieci pisać tylko peany na czyjąś cześć. Fora są również miejscami na krytykę, ale teksty, które zebrał Cezik to przecież nie jest krytyka.

No dobra, a teraz chwila prawdy. Zdarzyło się wam po czymś anonimowo pojechać w sieci? Jak bardzo? Odpowiadam. Mi tak... ale zawsze starałem się pisać o faktach i nie obrażać.