poniedziałek, 27 maja 2013

Poseł (nie posłaka) Pawłowicz się boi?


"Znajdę tylko okazję to cię k... zabije, homofobie p... a biuro wiem gdzie masz dz... i twoje dni są policzone szmato"



Maila takiej treści miała dostać pani poseł (nie posłanka) Pawłowicz, a zupełnie przypadkiem do jego treści dotarł pewien prawicowy portal. A pani poseł (nie posłanka) natychmiast ogłosiła, że to  "nagonki, jaka spotkała ją za jej poglądy polityczne". No to teraz już pani poseł (nie posłanka) wie jak się czułem w 2011 roku kiedy to - tuż po wydaniu "Geja w wielkim mieście" - przez niemal dwa tygodnie czytałem, że "znajdą moją pedalską skórę płynącą w prądem Wisły" i "że rozjebią mi ryja w ciemnej uliczce". Tyle, że ja nie prowokowałem, nie obrażałem, nie lżyłem, nie wyśmiewałem się, nie kpiłem. Ja tylko napisałem książkę. O ludziach, o życiu, o problemach. I tylko ten "gej" w tytule tak strasznie raził nadawców maili do mnie. Książki pewnie nawet nie przekartkowali, bo gdyby to zrobili wiedzieliby, że nie jest historia ani obrazoburcza, ani wulgarna. Nie, żebym pochwalał pisanie maili z groźbami. To podłe, ale po tym, co czytałem pod swoim adresem treść wiadomości do pani poseł (nie posłanki) nie robi na mnie większego wrażenia. Pani poseł musiała (a przynajmniej tak mi się wydaje) wiedzieć, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę i wśród całych zastępów ludzi, których ostatnio obraziła musiał znaleźć się ktoś, komu puściły nerwy, kto nie wytrzymał.

I co? Teraz pani poseł (nie posłanka) poczuje się zagrożona i wystąpi o ochronę do BOR-u? Zapewne ją otrzyma i oby włos jej z głowy nie spadł, ale co mamy zrobić my? Zwykli geje. W biurach, na ulicach, w metrze, w domach? Niektórzy z nas mają to na co dzień droga pani! Zbliża się Parada Równości. Tam regularnie uczestnicy są wyzywani i obrzucani nie tylko stekiem pomyj, ale też kamieniami i płytami chodnikowymi. Do kogo mamy wystąpić o ochronę droga pani poseł (nie posłanko)?

Może następnym razem zanim pani poseł (nie posłanka) coś powie to najpierw pomyśli. Wtedy przykre maile zapewne się skończą.

środa, 22 maja 2013

Pawłowiczowa nie odbierze mi godności. Nigdy.



Naprawdę chciałbym, żeby coś tam było...



Jak zwykle o poranku włączyłem dziś TVN24. Trafiłem akurat na moment, gdy Kuźniar zapowiadał rozmowę z poseł (nie posłanką) Pawłowicz. Szkoda czasu, wskoczę akurat pod prysznic - pomyślałem. I ruszyłem do łazienki. Nie zdążyłem odkręcić wody, gdy usłyszałem trajkotanie tej pani. Byłem jednak twardy i konsekwentnie chciałem kontynuować poranną toaletę. Nagle usłyszałem coś o dziwkach, pederastach i transwestytach. O sukach i szmatach. Przypominam, że było przed 9 rano. Przed telewizorami mogły z pewnością siedzieć dzieci kończące śniadanie. Na mnie czekały 2 jajka na miękko. Dałem za wygraną, wyszedłem spod prysznica, włożyłem szlafrok i zaległem na kanapie. W ciągu jednej sekundy straciłem apetyt. W kontekście ostatniego Marszu Szmat (gratuluję komuś z tytułem profesora rozumienia przenośni) w Warszawie dowiedziałem się, że posłanka Grodzka też jest szmatą, że Kuźniar powinien iść na studia, że ulica nie należy do kurew i alfonsów, i że niektóre z tych pań powinny naprawdę krytycznie spojrzeć do lusterka i rzeczywiście włożyć staniki, a nie epatować młodych ludzi, a właściwie straszyć facetów tymi piersiami.

Kuźniar był bezradny. Nie z braku pomysłu na ripostę. On po prostu miał wypisane na twarz hasło "Boże, widzisz i nie grzmisz!".

Nie chcę, żeby taka osoba otrzymywała poselskie uposażenie z moich podatków. Przecież to są pedalskie pieniądze, sama powinna się zrzec polskiej diety, na którą składamy się przecież wszyscy. Gardzi mną, ale moimi pieniędzmi już nie? I jeśli kąsa rękę, która ją karmi, jeśli nią gardzi to powinna sama sobie zapracować na życie, a nie ciągnąć z mojej kieszeni. Nie ma na to mojej zgody.

Ileż jadu, ileż złości, ileż nienawiści jest w kobiecie, która uważa się za osobę wierzącą. Ta pani aż kipi żółcią, kiedyś sama sobie zrobi krzywdę z tej goryczy. I dla jej własnego dobra powinni się nią zająć psychiatrzy. Ale nie tylko. Powinna się jej przyjrzeć prokuratura. Każdy publiczny występ tej pani kończy się obrażaniem pewnych grup społeczeństwa. i nie są to szczeknięcia w stylu "jesteś głupia". To są obelgi. Nikczemne, niskie, wulgarne wynurzenia, którym nie dostrajają nawet do pięt pyskówki pijaczków spod budki z piwem. Czemu pani poseł jest bezkarna? Czemu nikt nie może i nie chce wszcząć przeciw pani posłe postępowania  z urzędu? Czemu taka osoba jest i może być parlamentarzystą?

Zamiarem pani poseł Pawłowicz jest prawdopodobnie odbieranie godności ludziom, na których pluje. Niestety, całkiem przypadkiem, odbiera godność sama sobie. Bo moja godność osobista trzyma się nieźle i jedyne co jest mi w stanie odebrać to apetyt. Czego dziś rano dokonała.

Dowód przestępstwa poniżej:

http://www.tvn24.pl/ulica-nie-nalezy-do-dziw-ku-alfonsow-i-tak-dalej-te-baby-po-prostu-szmaty,327478,s.html

sobota, 11 maja 2013

Homoseksuazlim da się wyleczyć?

Z wielką ciekawością przeczytałem na portalu gazeta.pl artykuł o Johnie Paluku. Zwłaszcza, że znałem tę postać wcześniej. Zastanawiałem się jak można głosić takie herezje z jakimi mieliśmy do czynienia z jego przypadku. Gej, który twierdzi, że został uleczony. Uleczony z czegoś, co nie jest chorobą!!! Dziś przyznaje wreszcie, że to jedno wielkie szambo.

 Jednym z zasadniczych jej wątków jest właśnie kwestia leczenia z - jak to nazywają leczący - niechcianych skłonności homoseksualnych. Gdy jakiś czas temu usłyszałem o terapii reparatywnej myślałem, że to jakiś żart. Notabene bardzo kiepski. Jednak kiedy poznałem historię mojego przyjaciela, który przez lata się "leczył". Postanowiłem nie tylko udać się na taką terapię, ale i to opisać. O tym także jest książka "Chyba strzelę focha!".

Trafiają tam najczęściej faceci z konserwatywnych rodzin. W dzieciństwie byli ministrantami, chodzili na pielgrzymki, a rodzice szykowali dla nich jedną z dwóch dróg. Pierwsza to seminarium, druga to ojciec rodziny. Licznej, wzorowej, idealnej. I gdy pewnej dnia zdobywali się na odwagę, by wyjawić swoje homoseksualne skłonności rodzina wpadała w popłoch. Modląc się o syna wysyłali go na terapię. A tam chłopak dowiadywał się, że jest dla niego nadzieja. Musi tylko bardzo chcieć i zaufać Bogu. Na szeregu spotkań (raz w tygodniu, trochę jak spotkania AA) i na równoległych wizytach u psychologa (indywidualnych) odbywało się leczenie. By do niej przystąpić należało zerwać wszelkie znajomości kojarzące się lub też mogące ułatwić kontakty z gejami. Po drugie regularna spowiedź (z tym nie było problemem, chłopcy są wierzący i praktykujący). Osoba prowadząca sugeruje też odłączenie internetu - bo jest tam pełno pornografii, która niweczy skutki terapii). Na terapii nie wolno mówić o swoich wątpliwościach co do możliwości wyleczenia czy też o upadkach (czyli nieczystych myślach, bo ewentualne kontakty homoseksualne były surowo zabronione. Nie do pomyślenia). Z bycia gejem ma też leczyć wspólne uprawianie sportu. Coś jak zagrasz w piłkę, przestaniesz być gejem. No i kontakty z ojcem. Najlepiej wykupić sobie z tatusiem darmowe minuty i nadrabiać stracony czas. Chodzić z tatusiem na ryby, na piwo i na rower. Nikt nie pytał o dotychczasowe kontakty z ojcem, o krzywdę jaką ojcowe przez lata wyrządzali swoim dorosłym już synom. Przekaz był prosty - trzeba za wszelką cenę związać pękniętą nić. Przecież to takie proste!  Im się wydaje, że da się nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego i pokochać ojca, który nigdy syna-geja nie kochał, który synem-gejem gardził.

Najbardziej perfidne jest w tym wszystkim wykorzystywanie wiary w Boga. Wszystko poszyte jest słowami "Bóg tak chce". Wiara to przecież najbardziej intymna rzecz. Nie można łamać człowieka! Nie można wykorzystywać do tego autorytetu Boga. Bo Bóg (jeśli jest) to łapie się za głowę, gdy na to patrzy.

 Jestem pewien, że osoby wierzące faktycznie mogą mieć problem ze swoim homoseksualizmem, ale na pewno nie da się im pomóc wmawiając, że to się da wyleczyć. Że wystarczy do tego wiara i silna wola. Nie wystarczy! Tego nie się da leczyć. Pomoc takim ludziom powinna polegać na przejściu przez życie zgodnie z zasadami jakie wyznają, a nie na łamaniu i brutalnym gwałcie na ich seksualności. Nie na obiecywaniu wyleczenia czegoś, co nie jest chorobą! Nie na ciągłym straszeniu konsekwencjami, wiecznym potępieniem. To jest oszustwo, hochsztaplerka, mamienie oczu.
Zauważyłem także, że te terapie prowadzą do dwóch rzeczy. Do załamań nerwowych (bo mimo wiary homoseksualizm nie przechodzi, ludzie czują się słabi i beznadziejni ich życie wydaje się im pozbawione sensu, brudne, niegodne) i prób samobójczych oraz do całkowitego odwracania osób opuszczających takie grupy się od Kościoła. Stają się wiecznymi antyklerykałami. Osoby powołując się na autorytet Boga same do Boga zrażają. 
Bardzo bym chciał, by ktoś wziął się za osoby "leczące" gejów. Bo, moim zdaniem, jest to łamanie prawa i żerowanie na ludzkiej słabości.

A do wszystkich, którzy twierdzą, że orientację da się zmienić. mam pytanie. Czy z was, heteroseksualistów, także mogę zrobić gejów i lesbijki? No przecież chcieć to móc...