sobota, 3 stycznia 2015

Rzecz o Dodzie



Miałem może z 22, góra 24 lata. Marzyłem o tym, by zaczepić się gdzieś w mediach. Chodziłem od redakcji do redakcji z różnymi pomysłami. Najczęściej je odrzucali, a potem realizowali jako swoje. Pewno dnia, jakoś po nowym roku zadzwonili z "Filipinki", miesięcznika z tradycjami, z górnej półki. Chcieli, żebym napisał o tym czy bez wywołania ogólnopolskiego skandalu nie da się jeszcze w Polsce zaistnieć i zrobić karierę. Był to czas Dody i "Najsłabszego ogniwa" - teleturnieju TVN, w którym Kazimiera Szczuka śmiała się z niewiedzy uczestników. Był to też czas kiedy Agnieszka Chylińska (jeszcze w wersji hard) nazwała Edytę Bartosiewicz cipą, a Krawczyka trollem bez twarzy. Zapaliłem się do roboty i bez wstydu zadzwoniłem do menadżera Dody, która wtedy naprawdę nie przebierała w słowach. Menadżer, który teraz jest chyba mężem Anny Wyszkoni, ustawił mi rozmowę z Dodą!!! Myślałem, że zwariuję. Mieliśmy się spotkać pewnego styczniowego poranka w restauracji jednego z hoteli przy rondzie Zawiszy w Warszawie. Doda była czas, wyglądała mniej więcej tak jak w teledysku "Dżaga". Zaznaczyła, że ma tylko 25 minut, strasznie się spiąłem jej obecnością, a ona chyba to zauważyła. Gadamy, gadamy, gadamy, 25 minut minęło już dawno. Tak samo jak mój stres. Koniec końców tekst się nie ukazał, bo zamknęli "Filipinkę". Żałowałem. Od tamtej pory minęło jakieś 10 lat, ja rozmawiałem z Dodą (jako dziennikarz0 jeszcze co najmniej 2 razy. Ona jest na zupełnie innym etapie życia, ja tak samo. I ostatnio, gdy widziałem ją na Sylwestrze w Polsacie uświadomiłem sobie, że moja sympatia do niej nie stopniała ani trochę. Kupiła mnie tamtym spotkaniem w hotelowej restauracji. Chyba tym, że potraktowała mnie poważnie. Bo wtedy rozmowa z Dodą to było dla mnie naprawdę coś kosmicznego. Nie mogę powiedzieć, że słucham sobie jej muzyki dla przyjemności. Tak nie jest, ale obserwuję ją. I od czasu do czasu przypominają mi się fragmenty tamtej nieopublikowanej, a nawet nienagranej rozmowy. Bo wtedy były jeszcze dyktafony na taśmy, które miały 45 minut. A gdy taśma się skończyła Doda z tej skandalistki zmieniła się w (prawie :-) ) normalną dziewczynę, która dobrze wiedziała co robi i mówi, gdy kamery są włączone.Cenię też Dodę za głos, bo ma go kawał. I tak sobie czekam na dzień, gdy Doda nagra kawałek taki, że wszystkim kapcie spadną. Czy nagra? Pewnie nagra. Jest młoda, zdolna, atrakcyjna. I z biegiem czasu na atrakcyjności będzie tylko zyskiwać. Mam nadzieję, że także jej repertuar będzie zyskiwał i pewnego dnia wyjdzie w golfie i dżinsach, kompletnie ubrana, a i tak wszyscy będą o niej mówić.Strasznie jej tego życzę.